Mazovia MTB Łódź
Pogoda spłatała figla i z jazdy na krótko były nici… Kilka dni przed wyścigiem niebo zakryły szare chmury i nie odpuszczały do samego końca! Jednak na godzinę 11:30 czyli na zaplanowany start wyścigu wyjrzało słońce, które nie przestało świecić do końca! Spotkałem też starego Kumpla – Kacpra, z którym wspólnie wystartowaliśmy. Tzn. On mnie poznał gdy szukałem biura zawodów. Rzucił tekstem: poznałem cię po rowerze – nikt nie ma białych opon tylko ty 😉 Wspólnie też zaliczyliśmy rozgrzewkę (jazda po baterie do nawigacji) zdążają dosłownie na styk! Mimo braku odpowiednich treningów przez zimę skórcze zaczęły mnie łapać dopiero pod koniec wyścigu (po 2 godzinach jazdy). Po ukończeniu maratonu posililiśmy się wspólnie i Kacper pojechał na pociąg. Ja mimo deszczu który powrócił tuż po wyścigu poczekałem na zakończenie imprezy kiedy to losowanie były nagrody dla uczestników (m.in. wyciskarka do owoców). Wygrał nr 1796 😎